poniedziałek, 20 listopada 2017

"Promyczek" Kim Holden



„Każdy ma jakieś tajemnice…”


Tytuł: Promyczek
Autor: Kim Holden
Seria: Promyczek
Strony: 574
Bohaterowie: Kate/Keller
Wydawnictwo: Filia




Tajemnice.
Każdy je ma.
Kiedy zostaną ujawnione, mogą uzdrowić.
Mogą również zniszczyć.




Życie Kate Sedgwick nigdy nie było bezbarwne. Dziewczyna pomimo problemów i tragedii zachowała pogodę ducha – nie bez powodu jej przyjaciel Gus nazywa ją Promyczek. Kate jest pełna życia, bystra, zabawna, ma również wybitny talent muzyczny. Nigdy jednak nie wierzyła w miłość. Właśnie dlatego – gdy wyjeżdża z San Diego by studiować w Grant, małym miasteczku w Minnesocie – kompletnie nie spodziewa się, że przyjdzie jej pokochać Kellera Banksa.

Oboje to czują.
Oboje mają powód, by z tym walczyć.
Oboje skrywają tajemnice.

Kiedy wyjdą one na jaw, mogą uzdrowić…
Mogą również zniszczyć… (Opis z Lubimy Czytać)





                                                                               


Na pewno niejeden z was słyszał już o tej książce, bądź ją przeczytał. Ci co jeszcze nie przeczytali może wkrótce po nią sięgną. Może po przeczytaniu mojej recenzji…? Mam nadzieję :)




„ Masz przed sobą wspaniałe życie. Przeżyj je co do minuty. Zacznij już teraz ”




Książka, która dosłownie rozerwała moje serce na strzępy. Nie wierzycie mi? Przekonajcie się sami. Przepełniona humorem, miłością i przyjaźnią, wyciskająca łzy z oczu. Opowiada o sile, odwadze i dążeniu do realizacji marzeń, pomimo czyhających na nas przeszkód. Dokładnie taka jest. Po jej przeczytaniu, doprowadzenie się do normalnego stanu było wręcz niemożliwe. Ten ból, radość, smutek… Ehh brak mi słów. Miłość i humor, które biją z relacji Kate i Gusa są niesamowite. Przygotujcie się na niezłą dawkę emocji.




„Czytanie jest ucieczką od prawdziwego świata. Wszyscy go czasem potrzebują, by pozostać przy zdrowych zmysłach.”









Dziewiętnastoletnia Kate ma swój plan na życie i marzenia do spełnienia. Nie traci czasu na marnowanie życia, zachowuje się tak, jakby każdy nowy dzień miał być ostatni i to można odczuć już od pierwszych stron. W końcu skądś musiała się wziąć jej ksywka Promyczek. Kim od razu wciąga nas do swojego świata, może trochę banalnego. Ale jej świat jest cudowny i to w tym wszystkim jest najlepsze.

Kate jest obdarzona wielką miłością przez swoich wieloletnich przyjaciół: Gusa, Franco, Jamiego, Robbiego i Audrey, ale też nowych, którzy niedawno wkroczyli w jej życie: Shelly, Claytona, Petera i Kellera (mmm Keller <3)

To co ich połączyło to radość, chęć życia, wielki optymizm i ogromna miłość do Kate.

Gus i Kate są przyjaciółmi od dziecka. Wiecznie nierozłączni, dwie bratnie dusze. To co w nich najpiękniejsze to ich miłość, czysta i bezwarunkowa. Rozumieli się bez słów i mogli czytać w sobie jak w otwartej książce. Takiej przyjaźni nie znajdziemy na rogu każdej ulicy, ona jest wyjątkowa. Trzeba o nią dbać, a ta dwójka jest tego idealnym wzorem.

Katie i Keller nie mieli być razem. Obydwoje mają swoje tajemnice, które stają na drodze ich związku. Jednak nie mogli do końca życia z tym walczyć. Los jednak okazał się dla nich niesprawiedliwy, lecz oni czerpali z niego jak najwięcej. Byli dla siebie oparciem i bezpieczną przystanią. Mimo swojej niechęci, Kate zaufała Kelllerowi bezgranicznie i otworzyła się. Stali się dzięki sobie lepsi, silniejsi, szczęśliwsi. Każdemu życzę takiej miłości. 




„ - Kocham Cię, kochanie.
- Ja też Cię kocham, kochanie. Na zawsze. ”




Gus, Franco, Robbie i Jamie to członkowie zespołu Rook, którego Kate jest wierną fanką. Bardzo wspiera chłopaków, daje oparcie i jest muzą Gusa. Droczenie, przekomarzanie i docinki są u nich na porządku dziennym, ale nie znajdziecie lepszych przyjaciół. Zrobiliby dla siebie wszystko, a zwłaszcza dla Kate.
Audrey - mama Gusa, praktycznie wychowała Kate i jej siostrę Grace, zawsze pełna miłości i dobroci.

Shelly, Duncan, Clayton i Pete znają się od niedawna, ale od początku otoczyli Kate miłością i przyjaźnią. Ona też nie była im dłużna.  Promyczek pomógł im rozwinąć skrzydła i wyjść z własnych skorup. 

I Kate… Nasz słodki, kochany Promyczek. Zawsze uśmiechnięta, optymistyczna, zarażająca humorem, mimo, że życie jej nie oszczędzało. Kochała muzykę, była jej życiem. Miała wielki talent muzyczny, zwłaszcza śpiew i gra na skrzypcach. Cholernie uparta i odważna. Zyskała w moich oczach tym, że nie była jedną z tych wkurzających bohaterek, które myślą tylko o sobie i swoich problemach. Wryła mi się w pamięć jej historia i długo o niej nie zapomnę. Tego jestem pewna.


Wydawnictwo się spisało. Bardzo podoba mi się okładka. Niby zwykły napis na białoróżowym tle, a w nim uśmiechnięta kobieta. Dla wielu nic niezwykłego. Jest prosta i delikatna. Według mnie idealnie tu pasuje. 

To co od razu rzuca się w oczy po otwarciu książki to brak rozdziałów. W zamian mamy datę i dzień tygodnia. Jak dla mnie na plus, jest to w pewien sposób mała odskocznia od innych książek.

Czytając Promyczka miałam wrażenie jakbym miała w ręce pamiętnik i przeżywała każdy dzień wraz z bohaterami. Powiedzmy szczerze, Promyczek nie należy do cienkich książek, lecz jest tak wciągający, że nie sposób się oderwać. Na szczęście miałam wolne i mogłam swobodnie czytać :)

Podsumowując, gorąco polecam wam Promyczka. Moje serce złamała, ale powoli wraca do normy. Niedługo Mikołajki, więc tym, którzy go nie czytali, może trafi się pod choinkę...? 










 A teraz idźcie... stwórzcie legendę! To rozkaz. "





czwartek, 16 listopada 2017

PRZEDPREMIEROWO! "Conviction" Corinne Michaels



„ On tego nie rozumie, a ja nie mogę go do niczego zmusić.”

Tytuł: Conviction
Autor: Corinne Michaels
Seria: Consolation Duet
Strony: 358
Bohaterowie: Natalie
Wydawnictwo: Szósty Zmysł

Premiera: 05.12.2017

 
„ Zakochałam się w Liamie tylko po to, aby moje serce znów pękło na milion kawałków.
Paraliżuje mnie świadomość życia bez niego, ale rzeczywistość wygląda tak, że odszedł.
On tego nie rozumie, a ja nie mogę go do niczego zmusić.
Gdyby tylko dostrzegł pewność kryjącą się za moimi słowami…
Wtedy nadal bylibyśmy razem.”
( Opis z Lubimy czytać )
                             



Kontynuacja pierwszego tomu „Consolation”, recenzja może zawierać spojlery. Jeżeli ktoś nie czytał pierwszej części nie psujcie sobie lektury :) Recenzja Consolation: TUTAJ
Zapraszam na ogólne podsumowanie na końcu posta :)



Książka zaczyna się w tym samym momencie, gdzie się zakończyła.  Aaron żyje i wraca do swojego domu, do żony. Jednak przez rok wszystko się może zmienić, o czym sam niedługo się przekona. Szok, zdziwienie, szczęście, ulga, łzy. Wszystko to mamy już na pierwszych stronach powieści.

„ - Aaron?
- Witaj skarbie.”

Natalie, Liam i Aaron – mamy tu trójkącik. Co zrobi główna bohaterka z takim fantem?
Z jednej strony miłość praktycznie od urodzenia, z drugiej niecały rok spędzony z przyjacielem męża. Natalie czeka ciężki orzech do zgryzienia.

Jeden chce walczyć, drugi odpuszcza.

„Tu nie chodzi o to, że mam o ciebie walczyć. Wiem, że ciągle powtarzasz, że się ciebie pozbywam, ale wcale tego nie robię. Nigdy nie przestanę mieć nadziei, że nadal wybierzesz mnie, gdy to wszystko już się skończy. Po prostu nie mogę przy tym być i patrzeć, jak podejmujesz decyzję. Widzę, jak on na ciebie patrzy. Postawmy sprawę jasno – on chce cię odzyskać. A ja nigdy nie chciałem cię stracić.”

Mężczyźni, kobiety wolą być zdobywane, pamiętajcie o tym. Liam jak mogłeś odpuścić w takim momencie? No ok, zjawia się zaginiony mąż, ale to nie znaczy, że poprzedni rok nie miał znaczenia. Bo dla Natalie miał znaczenie i to duże.

Sytuacja, która nie powinna mieć miejsca. Mąż, żona, kochanek? Nie wszystko jest czarno białe.
Natalie przyjmuje Aarona pod swój dach, przecież jest ojcem Aarabelle. Jednak czuje się w ten sposób jakby zdradzała Liama. Mimo, że to nie on jest jej mężem.
Liam odczuwa niewyobrażalny ból.  Z jednej strony ukochana kobieta, z drugiej najbliższy przyjaciel, który uratował mu życie i zawsze go wspierał. Stoi między młotem a kowadłem.
Dlaczego miłość musi być taka trudna?


Martynie do twarzy z " Conviction " prawda? :)

W tej sytuacji nie ma dobrego wyjścia, bo zawsze ktoś będzie pokrzywdzony. Natalie przy wyborze kieruje się dobrem córeczki, bo to ona jest dla niej najważniejsza. Wciąż kocha męża, bo jak tu zapomnieć tyle wspólnych lat. Kocha również Liama, który stał się jej światłem w ciemności. Aaron stracił jej zaufanie, Liam nie chce o nią walczyć. I jak zwykle wszystko zostaje na głowie kobiety ;) Na szczęście Natalie to silna kobieta i sobie poradzi.  Będzie walczyła o to, co kocha i o swoje szczęście.
Liam wyjeżdża, a obok jest Aaron, ale czy naprawdę taki układ jej odpowiada?

Mamy tu kilka zwrotów akcji, jednak nie takich jakie zafundowała nam autorka w pierwszym tomie :) Miłość nie istnieje bez zaufania i wsparcia drugiej osoby. Związku nie można opierać na kłamstwie i złudnych obietnicach. Autorka nadal trzyma poziom. Styl lekki, wszystko czytelne, nie doszukałam się błędów.

Okładka również utrzymana w dobrym stylu. Barwy jasne, pełne nadziei na miłe zakończenie. Kobieta obejmuje mężczyznę, trzyma go w swoich ramionach i nie chce wypuścić z objęć. Całość naprawdę ze sobą współgra.

Bohaterowie nadal ujmują swoim charakterem i zachowaniem. Jest dużo humoru i różnych podtekstów. Przekomarzania z Markiem wywoływały uśmiech na mojej twarzy. Rea nadal jest najlepszą przyjaciółką dla Lee. Ogólnie miło i przyjacielsko :)  W Liamie również ma przyjaciela. Aaron strasznie mnie irytował. Zachowywał się jak dupek wobec Lee i Liama. Myślał, że wszystko mu się należy, nawet własna żona (pomimo zdrady). Całe szczęście, że Liam nie jest taki <3






„Jesteś w domu od pięciu minut, a już zdążyłeś doprowadzić mnie do łez, sprawić, że na ciebie nawrzeszczałam, wściekłam się i uśmiechnęłam. Jesteś niemożliwy.”








Takie właśnie skrajne emocje wywołuje „Conviction”. Nie da się łatwo przejść do porządku dziennego po tej lekturze. Otrzymujemy zakończenie historii Natalie, po tak burzliwym zakończeniu pierwszego tomu. Nasze serca zostaną posklejane na nowo. Ma swoje wady i zalety. Zalet jest więcej :P Książkę dosłownie pożarłam w dwa dni. Nie sposób było się oderwać. Całe szczęście miałam wolne na uczelni :) Pozycja godna polecenia. Nie zastanawiajcie się tylko sprawcie sobie egzemplarz „Conviction” na Mikołajki.  A może Mikołaj sam ją przyniesie? W końcu premierę mamy 5 grudnia. Tego wam życzę :)

„Przysięgam, że jeszcze nigdy nie spotkałam faceta tak bardzo przywiązanego do kawałka metalu, ale to w końcu Liam. Mężczyzna, który nakarmił moją córkę ciastem i zawiązał jej pieluchę liną.”

Ale i tak wszystkie go uwielbiamy, prawda? ❤❤❤

piątek, 10 listopada 2017

PRZEDPREMIEROWO! "Arsen" Mia Asher



„Miłość może cię zniszczyć.
Miłość może cię skreślić.
Miłość może cię uleczyć.
Miłość może cię udoskonalić.
A jeśli masz farta,
Miłość może cię na nowo scalić.“

Tytuł: Arsen
Autor: Mia Asher
Strony: 512
Bohaterowie: Cathy/Ben/Arsen
Wydawnictwo: Szósty Zmysł

Premiera: 15.11.2017 r.


Wystarczyło jedno spojrzenie…

Jestem oszustką.
Jestem kłamczuchą.
Moje życie to jeden wielki bałagan.

Kocham mężczyznę.
Nie, kocham dwóch mężczyzn…
Tak sądzę.

Jeden z nich odwzajemnia to uczucie. Drugi sprawia, że płonę.
Jeden jest moją opoką. Drugi – kryptonitem.

Jestem załamana, zagubiona i zniesmaczona samą sobą.

Ale nie potrafię się powstrzymać. Oto moja historia.
Opowieść o mojej nieszczęśliwej miłości.
                                               (Opis z Lubimy Czytać)



Kolejna książka, która rozłożyła mnie na łopatki i złamała moje serce. Podczas lektury doświadczamy tylu skrajnych emocji, że nie obędzie się bez chusteczek. Wierzcie mi. To, co zrobiła autorka przeszło wszelkie oczekiwania. Z jednej strony ją uwielbiam i nienawidzę.

Cathy i Ben to małżeństwo z kilkuletnim stażem. Starają się o dziecko, mimo nieudanych prób. Poprzez retrospekcje możemy zobaczyć, jak para się poznała oraz w jaki sposób rozwijała się ich miłość. Bardzo mi się to spodobało. Ta młodzieńcza fascynacja i ta miłość <3


" Łatwo zakochać się w nieodpowiedniej osobie. Jeszcze łatwiej zakochać się we właściwej osobie. Najłatwiejsze to jednak zakochanie się w bratniej duszy."


Taką właśnie bratnią duszą jest Ben dla Cathy. Przynajmniej do tej pory. Ciemnowłosy, przystojny Ben kocha Cathy i zrobił by dla niej wszystko. Pragnie mieć z nią dziecko, ale czuje jak po kolejnych poronieniach traci ona cząstkę siebie. Nie może tego znieść.

Cathy kocha Bena, ale czuje, że nie spełnia się jako kobieta. Gdy znów zachodzi w ciążę na jej powodzeniu opiera całe swoje szczęście z Benem. Wie, że tylko to zjednoczy ich na nowo.

Wtedy na scenę wkracza bogaty syn szefa. Piękny, jasnowłosy bóg o niebieskim, ognistym spojrzeniu. Już od pierwszego spotkania będzie chciał ją przelecieć, ale jak przystało na mężatkę ostudzi jego zapał. Z czasem staną się dobrymi przyjaciółmi. Tylko z nim może porozmawiać o swoich obawach, wykluczając, już w ten sposób męża.






„Życie bez miłości, bez gonienia za marzeniami nic nie znaczy. Nic. Jest smutną, pieprzoną pustą skorupą, Catherine. Łatwo jest pogrążyć się w ciemności, pozwolić się jej stłamsić, pochłonąć w całości, oślepić. Ale musisz walczyć.”








Nigdy nie zrozumiem postępowania Catherine. Ma wszystko: dom, pracę, kochającego męża. I mimo to ucieka się do zdrady. Małżeństwo powinno się nawzajem wspierać w trudnych chwilach, ale przede wszystkim rozmawiać. Do czego główna bohaterka nie jest w stanie się zmusić. Wybiera łatwiejsze rozwiązanie.

Arsen - bogaty, piękny playboy. Każda chce wskoczyć mu do łóżka. Nie widzą nic poza wyglądem, skorupą. Ok, jest to przykre, ale rozbijanie czyjegoś małżeństwa jest o wiele gorsze. Czasem miałam wrażenie, że traktuje Cathy jak kolejną zdobycz, ale chyba właśnie na to zasługiwała.

Najbardziej w tej historii żal mi Bena. Kochany, troskliwy, czuły mąż, który od najbliższej mu osoby otrzymuje taki cios. Serce się kraje widząc jego niewyobrażalny smutek i rozdzierający serce ból. Ukochana żona, bratnia dusza, a spotyka go taki los.


„Gdy patrzyłem, jak odchodzisz, zabierając ze sobą
wszystkie moje niespełnione marzenia, sny, które jeszcze się nie ziściły, czułem w sercu każdą uncję miłości, jaką do ciebie żywiłem, i byłem tego wszystkiego świadom… gdy patrzyłem, jak odchodzisz. Ale ty też to wiedziałaś, bo zabrałaś moje serce ze sobą.”


Styl powieści lekki, przyjemny, szybko się czyta. Mamy trochę scen erotycznych, ale nie są one wulgarne. To pierwsze moje spotkanie z autorką, ale naprawdę nie żałuję. Śmiech, miłość, łzy, ból, smutek - to wszystko znajdziemy w tej powieści.
Okładka również cudowna, taka zmysłowa. Przedstawia prawdopodobnie Catherine, więc łatwo możemy ją sobie wyobrazić. Wydawnictwo Szósty Zmysł naprawdę się postarało :)


"Twoja dusza jest częścią mojej i będzie już zawsze. 
Ja do siebie dojdę, nauczę się znów kochać, ale ty..." 





Podsumowując książkę mogę polecić każdemu. Zakochałam się w niej. Pomimo niewdzięcznej Catherine, książka naprawdę porusza w nas pewne struny. Jest głęboka. Na pewno wniesie do naszego życia pewną lekcję. Ponieważ jest bardzo życiowa. Każdy kto się w nią zagłębi, nie pożałuje.

Gorąco polecam <3





„Miłość jest nieskończona.
Nie ma początku ani końca.
Nie ma punktu wyjścia, nie ma mety.
Miłość po prostu jest.
Miłość się rodzi, rośnie, dojrzewa, a czasem umiera.
Ale wspomnienia pozostają z tobą do ostatnich godzin, w których oddychasz.
Można się zakochać, można się odkochać.
Ale pokochasz ponownie.
Zawsze.”


środa, 8 listopada 2017

"Bez uczuć" Mia Sheridan



„(...)Oby nie zdarzało wam się upaść, kraść, oszukiwać ani upijać. Jeśli już musicie upaść, padajcie sobie w objęcia. Jeśli musicie kraść, kradnijcie sobie pocałunki. Jeśli musicie oszukiwać, oszukujcie śmierć. A jeśli musicie pić, pijcie z przyjaciółmi(...).”

Tytuł: Bez uczuć
Autor: Mia Sheridan
Strony: 386
Bohaterowie: Lydia/Brogan
Wydawnictwo: Otwarte


Nieszczęśliwa miłość do Lydii odebrała Broganowi wszystko. Ciężko zraniony staje się wyrachowany i skupia się na swoim biznesie i na zemście. Bo miłość wcale nie jest cierpliwa ani łaskawa.

Życie Lydii wyglądało kiedyś zupełnie inaczej – była bogata, bezpieczna i kochana. Teraz fortuna się od niej odwróciła. Rodzinna firma znalazła się na skraju bankructwa, lecz Lydia zrobi wszytko, by ją uratować. Gdy na jaw stopniowo wychodzą tajemnice jej bliskich, dziewczyna odkrywa, że niebezpieczeństwo może grozić także jej. Nie przypuszcza jednak, że największy cios padnie z najmniej spodziewanej strony...

Czy w sercach Lydii i Brogana na nowo zakwitnie miłość, chociaż wybrali życie bez uczuć?
                                                                                                          (opis z Lubimy czytać.pl)





Kolejna powieść Mii Sheridan. Przeczytałam wszystkie poprzednie, więc przeszedł czas na „Bez uczuć”. Mimo wielu niepochlebnych opinii książka przypadła mi do gustu.

Lydia i Brogan poznali się już w dzieciństwie. Ojciec Brogana pracował jako ogrodnik w posiadłości rodziny De Havilland. Księżniczka i syn ogrodnika. Czy takie uczucie może w ogóle istnieć?
Brogan podziwia Lydię z daleka, nie może oderwać od niej wzroku, ale nie liczy na cokolwiek z jej strony. Pracuje jako pomocnik ogrodnika, ale tak naprawdę wykonuje wszystkie obowiązki za ojca, który nie potrafi poradzić sobie z problemem alkoholowym. Brogan robi wszystko, by prawda nie wyszła na jaw, bo razem z siostrą wylądowali by na ulicy. Lydia ma wszystko: dom, pieniądze, przyjaciół. Nie przejmuje się niczym. Żyje pod kloszem, osłoną, nie zdaje sobie sprawy z ludzkiej krzywdy. Flirtuje z Broganem, podoba jej się i lubi z nim rozmawiać. Jednak dochodzi do incydentu, który na zawsze odmieni los bohaterów. Brogan wraz z rodziną zostaje wyrzucony z posiadłości w Greenwich przez brata  Lydii.




Mija 7 lat.

Los się odwraca. Teraz to Lydia jest na skraju bankructwa, a karty rozdaje Brogan Ramsay. Pragnie zemsty na rodzinie De Havilland. Ma opracowany plan prowadzący do ostatecznego upadku Stuarta i Lydii. Jednak Księżniczka się nie podda. Będzie walczyć o swoje do samego końca. Co z tym fantem zrobi bezwzględny Brogan? Przekonajcie się sami. Od nienawiści do miłości krótka droga.





„(...) Nie nienawidziłbyś jej tak bardzo, gdybyś kiedyś tak bardzo jej nie kochał. Granica między miłością a nienawiścią jest bardzo płynna. Ulotna jak irlandzka mgła o poranku.”


Nie wszystko złoto, co się świeci i nie wszystko jest czarno białe. Mamy do czynienia z bohaterami złożonymi. Nie są bezbarwni. Lydia  wydawać by się mogła zimną i próżną księżniczką, ale dojrzała. Potrafi dostrzec błędy młodości. To kobieta silna i nie idąca na ustępstwa czy kompromisy. Jest w stanie wiele poświęcić dla innych. Dba o brata, który jest przyczyną jej największych problemów. Mimo niepowodzeń nie poddaje się. Wrażliwa, potrafiąca kochać, współczuć a przede wszystkim wybaczać.

„Czasem wybaczenie oznacza pozostawienie przeszłości za sobą.”


Brogan z pozoru zimny i bezwzględny biznesmen. W środku wrażliwy geniusz matematyczny. Został skrzywdzony, dlatego teraz boi się okazywania uczuć. Chroni swoje serce, które już raz roztrzaskało się za sprawą 16-letniej piękności. Próbuje udowodnić sobie, że już nic do niej nie czuje, upokarzając ją przed dawnymi znajomymi. Jednak nie sprawia mu to satysfakcji. Ciekawe dlaczego? ;)

Między bohaterami tli się cząstka miłości sprzed lat. Mogą pozwolić jej się rozwinąć lub ugasić w zarodku.

„Twoje ptysie mnie rozpraszają”

Nie wszystko układa się po myśli bohaterów. Dochodzi do wielu zwrotów akcji. Znowu wszystko się sypie.

Na uwagę zasługują również Fionn i Eileen. Najlepszy przyjaciel i ukochana siostra. Fionna nie da się nie lubić, a Eileen pomaga Lydii w najmniej oczekiwanym momencie.

Autorka stworzyła świetną historię dwójki bohaterów. Styl powieści lekki,  płynny, nie ma skomplikowanych słów (nie mówię tu o wtrąceniach z ojczystego języka Brogana). Okładka również przyciąga uwagę. Kontrast szarości z różowym napisem wypadł naprawdę dobrze. W nieco innym stylu niż poprzednie, ale na plus.

Książka godna polecenia. Mi się naprawdę podobała, pomimo początkowej sztuczności w relacjach bohaterów. Akcja na zakończenie przyspiesza i wciąga czytelnika. Dasz się wciągnąć w objęcia ogrodnika i księżniczki? :)








„ - Pamiętaj, że możesz mi zaufać(…)
- Powiedział prawdziwy łotr.
- Wciąż jestem łotrem?
-  Chyba się pogubiłem.”








Za książkę dziękuję Mojemu Ukochanemu :***